Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna Krucjata Morta i Anthaela
RPG w najczystszej postaci - sesje, opowiadania, dyskusje
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rewolta w Panteonie
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna -> Wojny Bogów - Trylogia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Nie 10:23, 19 Mar 2006    Temat postu: Rewolta w Panteonie

Wojny Bogów I Rewolta w Panteonie

Geneza konfliktu

Wojna… Wieść o niej rozchodzi się z prędkością błyskawicy i skutecznością mknącej strzały Wemików. Rok 1375 obudził się wojną, co już na samym starcie wywyższało go niejako na niepochlebne podium „czarnych lat” Faerunu. Na konflikt zanosiło się już dwa lata wcześniej kiedy to wzmianki o zainteresowaniu obszarem Srebrnych Marchii Fzoula Chemrbyla – lorda Zentharimów, ujrzały światło dzienne. Podniosła się ogromna wrzawa, wśród ogromu ludów, nie tylko zamieszkujących zagrożone terytoria, ale także wśród sprzymierzeńców z dalekich krajów. Za Marchiami wstawił się najpierw praworządny Cormyr, jako drugie większość z Dolin oraz, co najdziwniejsze, królestwo Thay z Czerwonymi Czarnoksiężnikami na czele. Później do koalicji dołączały się jeszcze mniej znaczące państwa, większość jednak pozostała obojętną na krzywdę Marchii. Podczas gdy Zentharimowie zbierali na Torilu własnych sprzymierzeńców, tworzyli specjalistyczne jednostki wyszkolone do walki na polu bitew, konstruowali wymyślne machiny wojenne, a Srebrne Marchie umacniały granice i szykowały się do nieuniknionej obrony, gdzieś wysoko w górze, w miejscu niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika, podniosła się ogromna kłótnia. Tyran Bane obiecawszy wcześniej, iż do konfliktu torilskiego mieszać się nie będzie, złamał postanowienie i wraz z Panem Liczy Velsharoonem zszedł na Toril, zamieszkując w Twierdzy Zenthil. Dobrzy Bogowie zareagowali natychmiast, wysyłając Torma by ten cofnął Bane’a oraz Velsharoona z powrotem na panteon. Kiedy prawy woj przybył do bram kraju Czarnej Sieci, dwaj tyrani uszykowali zasadzkę. Bane rozszarpał Torma jednym ciosem swej Czarnej Ręki, Velsharoon zaś zamknął duszę paladyna w jednej z czaszek, która znajduje się w lochach Pokruszonych Schodów. Miejsce to, znane z opowieści mieści teraz w swych trzewiach esencję potężnego bóstwa i jest naprawdę pożądanym miejscem. Ponowną śmiercią Torma najbardziej przejął się Tyr i żądny sprawiedliwości postanowił zejść na Srebrne Marchie i własnoręcznie walczyć o nie, mszcząc śmierć przyjaciela. Swą pomoc zaoferowali także, Mystra, Kelemvor oraz Mielikki, wysyłając do defensywy swe zaufane oddziały. Na sztandarach Marchii walczyć będą zatem Wybrańcy Mystry, Czarna Piechota Kelemvora i Zjednoczeni Rycerze Mielikki oraz wiele innych specjalnych formacji. Obecnie bitwa o Srebrne Marchię jest już pewna, a obozy pracują już w pełni. Legiony Czarnej Sieci wyruszyły już z Twierdzy, maszerując by rozstrzygnąć jedną z największych bitew dzisiejszego Faerunu. A z góry na wszystko patrzy pewien wyjątkowy megaloman, Cyric…

Obóz Marchii

Obóz, w którym stacjonują oddziały Przymierza ma kształt ogromnego prostokąta, musi wszak pomieścić blisko 10 000 woja i wyżywić potężną armię. Zbudowany jest na kształt prowizorycznego fortu z drewna. Wejście znajduje się od wschodu wielką bramą. Pomniejsze wyjścia prowadzą na północ i południe. Obóz to przede wszystkim setki namiotów i stoisk z bronią. Place treningowe i ćwiczeniowe dla magów. W samym centrum obozu umiejscowiony jest gigantyczny namiot, gdzie odbywają się obrady generałów. Wśród nich znajdują się takie osobistości jak Drizzt Do’Urden, Lady Alustriel, Bruneron Battlehammer, czy sam Khelben ‘Czarnokij’ Arunsun. Dla was, drodzy gracze, obozowe życie idealnie nadaje się do wspomnień starych czasów przy ognisku, wspólnego biesiadowania przed bitwą. Nic tak nie wzbudza w człowieku braterstwa, jak drugi człowiek, walczący w tej samej sprawie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Nie 17:43, 19 Mar 2006    Temat postu:

***

Gwyndion chwycił strzałę pewnie. Widział już wroga i koncentrował się tylko na nim. Stał się jednością z własną bronią, nie liczył się dla niego świat zewnętrzny. Wycelował uważnie, wiedział, że strzałę ma tylko jedną i tylko jednym celnym uderzeniem zwycięży. Zwolnił cięciwę, pocisk pomknął z niesamowitą prędkością. Wróg, którym okazała się być spróchniała beczka, rozszczepił się w drzazgi, wzbudzając nieskrywany podziw wśród gapiów. Łowca wiedział, że morale są jednym z najważniejszych elementów nadchodzącej bitwy i starał się swoimi umiejętnościami strzeleckimi pokazać, że będzie walczył do ostatniej kropli krwi. Podlegli mężczyźnie łucznicy już to wiedzieli. Pora by przekonali się o tym inni…
- Widzę, żeś draniu nie próżnował – odezwał się niski głos zza pleców Gwyndiona. Ten odwrócił się błyskawicznie jak przystało na jego wrodzone zdolności. Nie ujrzał za sobą jednak nikogo. Tylko namioty i młodzieńcy napastujący manekina swymi mieczami. Dopiero gdy jego słuch zarejestrował niecierpliwe „khem, khem”, dochodzące z poziomu, jakby nie patrzeć, przyrodzenia, Gwyndion domyślił się.
- Benorn! Stary druhu! – ucieszył się, odwzajemniając uścisk krasnoluda. Ten obejrzał elfa dokładnie. Odziany był w zieloną kolczugę z mithrilu, włosy spięte miał w długi kucyk, na twarzy malowała się radość. Długa, szkarłatna peleryna Gwyndiona zdradzała jego pochodzenie z najznamienitszej kasty społecznej Evereski. Benorn zaś wyglądał iście imponująco. Na głowie nosił rogaty hełm, przysłaniający część twarzy, w dłoni dzierżył jak zwykle swój stary topór, choć teraz lepszej już jakości, a przyodziany był w niebywale ciężką zbroję płytową z najszlachetniejszych krasnoludzkich metali.
- Ano elfie. Znów po tej samej stronie barykady…

***

Chmara czarnych jak noc rumaków wjechała do wnętrza obozu, niczym orszak prowadzący zmarłego. Karoce miały kolor obsydianu, obleczone były też złotem. Trwogę wśród obozowej ludności wzbudził nietypowy woźnica. Był nim… ożywiony trup.
- Otwórzcie – rozkazał dudniący głos, rozchodzący się z największej kabiny. Głos był chłodny niczym wierzchołki Szczytu Świata. Szkielet sługa natychmiast podbiegł do drzwiczek i uchylił je. Z cienia wyłonił się umiarkowanie wysoki mężczyzna z surowym licem. Nosił czarną futrzaną szatę maga, przystosowaną do mroźnych warunków północy. Karrastirr podpierał się na kościanej lasce, w drugiej dłoni dzierżył zaś malutką kostkę. Naczelny nekromantów zbliżył się do drowa, oczekującego nań przy jednym z namiotów.
- Pan… Do’Urden? – spytał Karrastirr grobowym głosem. Gdy milczący czarny elf z niechęcią skinął, twarz nekromanty przeszył lekki uśmiech – Na twoje usługi…

***

Dwie, potężnie zbudowane postacie zatrzymały się przed bramą, prowadzącą do obozu. Dwóch wojowników nie zatrzymałoby nic, gdyby nie rozkaz strażników.
- Przedstawić się – nakazał jeden z nich. Pierwszy z przybyszów, wysoki na blisko dwa metry barbarzyńca, bez cienia uśmiechu spojrzał na kompana. Ten odziany był w kolczugę i długi płaszcz. Na twarzy nosił ślady zarostu i wiele blizn. Spod plecaka wystawał potężny miecz.
- Jam jest Immanuel Wolrentine i przybyłem wraz z Wulfgarem barbarzyńcą. Mamy tu przyjaciół – odezwał się mężczyzna stanowczo. Strażnicy pobledli z trwogi usłyszawszy imiona bohaterów.
- Pr… proszę…proszę wejść – wyjąkał gwardzista, otwierając bramę. Wolrentine wysunął miecz, spoglądając na zachmurzone niebo.

***

Drake pacnął się otwartą dłonią w czoło, po czym z niemałym gniewem wyrżnął pięścią w stół.
- Nie uderzymy tutaj talonito! Tam nie ma drzew, chcesz ich brać w stosunku dziesięć do jednego dla nich?! Chyba postradałeś zmysły! – wrzeszczał aasimar, będąc już wyprowadzonym z równowagi uporem Faroda Faradaya. Trzech kapłanów stało teraz i wymachiwało rękoma nad mapą, wymieniając różniące się argumenty. Owi trzej przedstawiciele kościołów byli odpowiedzialni za kapłańską domenę tej bitwy. Trzech ludzi jednak posiadało całkowicie różne charaktery, które bynajmniej nie współegzystowały wyśmienicie.
- Właśnie dlatego tam się umiejscowimy – odparł Farod z kościoła Talosa niepewnie zerkając na bojową kosę aasimara. Znał Drake’a z porywczości, wielu zresztą znało.
- To podaj mi choć dwa sensowne argumenty! Tylko nie mów, że nie ma tam drzew, bo przysięgam posłać cię do diabła – oznajmił Drake złowrogo, łypiąc to na wysłannika Talosa, to na kapłankę Selune.
- Słuchaj więc niecierpliwcze. O ile mi wiadomo obydwaj władamy magią destrukcyjną i nasze oddziały też. Czego też jestem pewien moim ludziom brawura i ryzyko nie jest obce, słyszałem, iż twoim także nie. Zaatakujemy więc od południa otwartym polem, by w stu procentach wykorzystać destrukcyjne objawienia. Drzewa, czy pagórki tylko by przeszkadzały. Jeśli jednak się boisz droga wolna. Lady Yvenne chętnie się z tobą zamieni, jestem pewien – rzekł Faraday, puszczając oczko do pięknej kapłanki Selune.
- Tja?! A ona co niby będzie robić? Szyć żonom naszych ludzi całuny do trumny?! – warknął Drake, nie przekonany o słuszności planu Faroda.
- Ona drogi niebianinie nas ukryje…

***

Fenix Styre, skrytobójca na usługach samego króla Cormyru był łowcą nad wyraz skutecznym. Potrafił tropić ofiarę tygodniami by wreszcie dopaść ją i poprowadzić przed oblicze mocodawcy. Wolał wprawdzie zabijać niźli tropić, była jednak wojna, a na niej zasady biorą w łeb. Mężczyzna targał teraz za włosy pewną kobietę, barwiąc puszysty śnieg jej krwią. Suka owa była wyjątkowo zaprawiona w szpiegowskim fachu, gdyż ukrywała się znakomicie. Styre jednak wytropił ją, po niemałych trudach w końcu dopadł szpiega. Fenix podniósł kobietę jeszcze raz za kołnierz, po czym wyrżnął jej głową o drewnianą palisadę. Spojrzał jej w oczy.
- Podaj imię, a kara się znacząco zmniejszy – zaproponował okazjonalnie, sam szczerze wątpiąc w prawdziwość swoich słów. Twarz kobiety jednak nie wyrażała żadnych emocji, nawet gniewu. Była po prostu pełna bezradności i drżała z żalu. W jej życiu stało się coś niedobrego.
- Sonja?! – krzyknął nagle ktoś. Fenix odwrócił się natychmiast, po czym dostrzegłszy sylwetkę Khelbena Arunsuna, rzucił kobietę pod jego nogi.
- Znasz ją panie? – spytał Styre. Czarnokij jednak całkowicie zignorował pytanie i uniósł Sonję na nogi.
- Co się stało dziecko? Co tu robisz? – nalegał spokojnie mag. Kobieta spojrzała mu w oczy i uroniła łzę.
- On odszedł… - wykrztusiła.

***

Gawron stał się wybrańcem Tyra bardzo dawno temu, kiedy był jeszcze zaledwie ulicznym łotrzykiem. Teraz jednak po raz pierwszy rozmawiał z bóstwem twarzą w twarz. Tyr – naczelny wojsk Srebrnych Marchii przyjął jako awatara postawnego mężczyznę o jasnych włosach i długiej piaskowej brodzie. Był to zaufany kapłan z północy, idealnie pasował na ziemską powłokę bóstwa. Gawron nie był jednak całkowicie skupiony na rozmowie z bóstwem. Co jakiś czas bowiem wzrok mężczyzny uciekał do przeciwległego końca namiotu, gdzie siedziała olśniewająco piękna zaklinaczka. Liia porządkowała właśnie zwoje, których użyje podczas utrzymania obronnej powłoki, roztaczającej się przed piechotą. Takie zadanie otrzymała od Czarnokija. Utrzymywać jak najdłużej obronne pole…
- Gawronie – przypomniał o sobie Tyr. Samuraj otrząsnął się z zachwytu, wywołanego osóbką Lii i zwrócił twarz w stronę Pana. Przez twarz awatara przebiegła nutka uśmiechu.
- Poprowadzisz kawalerię wraz z Wolrentinem – nakazało bóstwo, idąc za uciekającym wzrokiem śmiertelnika – Lepiej się z nią pożegnaj – głos Tyra ociekał teraz smutkiem.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Pon 19:03, 20 Mar 2006    Temat postu:

***

Ostatni wieczór przed bitwą zawsze chyba i wszędzie świętowany będzie bez opamiętania. Robiono tak zawsze by choć na chwilę zapomnieć o rzezi, która dopiero będzie miała miejsce i po prostu poczuć się wolnym człowiekiem, który biesiaduje z przyjaciółmi. Ku uciesze żołnierzy, na samym środku obozu rozłożono iście potężny namiot, pod którym każdy mógł znaleźć dla siebie wolną ławę, wokół rozświetlały noc ogniska. Wojownicy pili i śpiewali bojowe pieśni. Ci bardziej cywilizowani wychwalające takich bogów jak Tyr, ci mniej wrzeszczeli po prostu w imię Temposa i Uthgara. Los chciał, iż kilkoro wojowników spotkało się przy jednym ognisku, oniemiając z zaskoczenia. Być może był to przypadek, być może zrządzenie losu, ale do jednego ognia podeszli w tym samym momencie Gwyndion, Benorn, Gawron wraz z Liią, Karrastirr oraz Sonja pod pieczą Khelbena 'Czarnokija' i Fenixa Styre'a. Przyglądaliście się sobie przez chwilę niezręcznej ciszy, po czym większość z was wybuchła szczerym śmiechem. Większość wyłączywszy jedynie lekko zdumionego Karrastirra i zrozpaczonej Sonji. Gdzieś przy sąsiednim stoliku trójka kapłanów grała w kości, gdy jeden z nich szepnął zdumione "proszę, proszę". Był nim Drake...

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasiurzyńska
Mistrz Gry



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KK

PostWysłany: Pon 19:32, 20 Mar 2006    Temat postu:

Liia nie mogła wierzyć własnym oczom. Dawni znajomi, twarze z przeszłości, towarzysze minionych czasów pojawili się niespodziewanie w tym miejscu co i ona... .
- Witaj Gwyndionie, Bernonie, witaj Sonju i wy pozostali. Co tu robicie na wszystko święte co znam? - Roześmiała się i radośnie skoczyła im po kolei na szyję - Nie przypuszczałam że jeszcze kiedyś się spotkamy!. Opowiadajcie co u was, co robiliście przez te wszystkie lata, gdzie reszta naszych znajomków?. Napijmy się miodu i porozmawiajmy przy ogniu, ja mogę choćby i całą noc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Pon 20:45, 20 Mar 2006    Temat postu:

- A niech to goblin kopnie...Tylko 16... - mruknął Farod, podliczając wynik rzutu w kości. Na oko był piędziesięcioletnim mężczyzną, jednak tak naprawdę miał niecałe czterdzieści dwa. Posiadał siwe, długie włosy sięgające do ramion oraz krótką brodę. Ubrany był w niebieskawe szaty, wykonane zresztą z najlepszych materiałów.
- Teraz twoja kolej, Lady Yvenne...Jeśli twoje piękno idzie w parze ze szczęściem, możesz liczyć na maksymalny wynik... - uśmiechnął się do kapłanki Selune, puszczając przy okazji oczko. Na pierwszy rzut oka widać było, iż śluby czystości są mu zdecydowanie obce i nie zawraca sobie nimi głowy. W rzeczywistości Faraday był miły tylko dla kobiet (ładnych kobiet), wobec innych osób zachowywał się oschle, co przysparzało mu opinię gbura i zarozumialca.
- A cóż tak zaprzątnęło twoją uwagę, niebianinie ? - spytał się obojętnym tonem. Kapłan Talosa odznaczał się dość grubym głosem, nadającym mu powagi i posłuchu wśród innych osób.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gadzik_2005 dnia Wto 7:52, 21 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Pon 21:02, 20 Mar 2006    Temat postu:

Drake spojrzał nieobecnie na Faroda, po czym wstał i dopił resztki mętnego wina słabej jakości, krzywiąc się przy tym.
- Jestem za minutkę. Tylko nie kantuj stary pryku! - zapowiedział z śmiechem, po czym odszedł w kierunku ogniska. Faraday został sam z Lady Yvenne, która wciąż z lekkim dystansem uśmiechała się do talonity. Po chwili rzuciła kostką, mając w pamięci słowa kapłana o związku szczęścia z urodą. Wypadło 2... Faraday nie potrafił powstrzymać uśmiechu.

Aasimar podszedł do Benorna i stanął przy nim, spoglądając na wszystkich.
- Na wrzące prącie baatezu! - powitał wszystkich ironicznie, acz całkiem szczerze - Mimo tych wszystkich naszych zwad... dobrze was znowu widzieć nieustraszona szajko - oznajmił, podając każdemu z osobna dłoń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kieczy
Ekspert



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Raczej Kraków.

PostWysłany: Pon 21:20, 20 Mar 2006    Temat postu:

- Ehhh przemilczę to spotkanie...- burknął Karastirr.- Jak zwykle pod górkę, znowu z tą samą bandą, chociaż przynajmniej wiem na co niektórych z Was stać.- dokończył Czarodziej z lekkim grymasem, który miał chyba być uśmiechem.
- Jednak nie wszyscy są mi tu znajomi...- rzucił Karastirr i zwrócił się do Gwyndiona.- Naprzykład ty Elfiku? Coś cię zrzuciło z drzewa? Lepiej zmykaj gadac z sarnami, nic tu po takich jak ty!- zakpił głośno Czarodziej, znany towarzyszom ze swej niechęci do pobratymców.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JJ
Zaaw. user



Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciemna strona księżyca

PostWysłany: Pon 22:22, 20 Mar 2006    Temat postu:

Sonja wpatrywała się w milczeniu w ognisko. Uśmiechnęła się tylko raz niemrawo po czym usiadła z zaciśniętymi pięściami na kolanach.
- Kythylion nie żyje.. - Szepnęła cicho, lecz wszyscy ją słyszeli - nie żyje.. .
Po jej policzkach popłynęły łzy, wpatrywała się ciągle w ogień.
- Mamy córeczkę, jej imię to Kyria, ma 5 lat - Mówiła łamiącym się głosem - musiałam ją zostawić w klasztorze bo.. bo.. inaczej i ją mogłam stracić gdyby ze mną została.. .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jemiel
Ekspert



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: to teraz mało istotne

PostWysłany: Pon 22:47, 20 Mar 2006    Temat postu:

Fenix Styre, płatny zabójca obecnie na usługach Przymierza, siedział przy ognisku, polerując sztylety. Nie zwracał większej uwagi na pozostałych żołnierzy. Miał do nich stosunek niemalże lekceważący. Zwykłe mięso. Bo czym jest bezmyślna siła starciu z zabójczą precyzją i potęgą podstępu? Skrytobójca dobrze wiedział, że jeden dobrze wymierzony cios sztyletem może zastąpić setki machnięć toporem. Mimo to, spośród zgromadzonych wokół paleniska osob, jedna postać zasłużyła sobie na jego uwagę, a siedziała ona tuż obok. Od czasu do czasu łypał na nią niechętnym wzrokiem. Spoglądał na nią jak na coś... "niedokończonego". Nie słuchał jej słów, w jego umyśle nie figurowała ona nawet jako żywa istota. Mimowolnie obrócił sztylet w ręku, ale nawet w najśmielszych marzeniach nie zakładał żadnej akcji dopóki Sonja była pod pieczą Khelbena.
- Ileż to dawnych znajomych ponownie spotyka się przy wojnie.... - zamyślił się, odkładając lśniące w blasku ognia ostrze i biorąc do rąk następne
- Ale przecież robactwo zawsze lgnie do gówna. A taka wojna to jego wielka sterta.

Jednak nie przejmował się tym zbytnio. To było tylko kwestią czasu, nim Khelben odwróci wzrok, a wtedy rozmówi się z nią ponownie. I tym razem nie będzie uprzejmy. Uśmiechnął się sam do siebie wiedząc, że spotka tutaj jeszcze niejedną znajomą twarz.... i położy kres wielu niedokończonym sprawom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Wto 13:15, 21 Mar 2006    Temat postu:

Farod znalazł się w dość niezręcznej sytuacji - Lady Yvenne nie wyglądała na uradowaną z wyniku rzutu kości...
- Ach, jakże głupia i przewrotna jest Tymora... - stwierdził, siląc się na poważny ton. - Zazdrosna bogini nie może znieść Twojej przecudnej urody i dlatego decyduje się na tak podłe sztuczki, Lady... - rzekł już całkowicie opanowanym głosem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Wto 13:19, 21 Mar 2006    Temat postu:

Gwyndion wysłuchał kąsliwych uwag Karastirra ze spokojem, po czym skinął głową z pobłażaniem.
- Wierz mi, iż sarna byłaby o wiele roztropniejszym rozmówcą niźli ty. Tacy jak wy, przegrańcy nawet gdy wszyscy walczą w jednej sprawie, potrafią wydrwić każdego i o każdej porze. Żal mi ci... - nie dokończył elf, gdyż nagle usłyszał słowa Sonji. Kiedy dotarł do niego ich sens, Gwyndion westchnął tylko ze smutkiem, nie wiedząc co powiedzieć. Pięć lat temu wydawało się, że Kythylion nie ma prawa zginąć, że gdyby wrzasnął i obrzucił śmierć obelgami ta zlękłaby się go, uciekając. Nagle Czarnokij podniósł się z miejsca, z małym stęknięciem (widocznie nie był w dobrej formie) i chwycił Sonję za ramię.
- Istotnie, to dziecko wiele wycerpiało. Sonji potrzeba teraz wsparcia i uśmiechu, zapewnijcie jej je - rzekł z ciepłym uśmiechem, tak podobnym do uśmiechu dobrego dziadka. Po chwili odszedł, skręcając w jedną z odnóg obozu. Zapadło milczenie. Przerwał je Gwyndion.
- Jak to się stało?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Wto 14:34, 21 Mar 2006    Temat postu:

- Wybacz Pani, ale muszę cię na chwilkę opuścić... - rzekł Farod do kapłani Selune, po czym skierował się ku ognisku. Jego uwagę zaprzątnęła elficka zaklinaczka...
- "Hmmmm, śliczny kociaczek" - pomyślał Faraday stając przed nią. Jedynie Sonja i Gwyndion mogli liczyć na lekkie skinienie głową, reszta osób została po prostu zlekceważona.
- Witaj, piękna Pani... - kapłan skłonił się Lii. - Już wiem, dlaczego księżyc i gwiazdy skryły się za chmurami...Wszak Ty zawstydzasz je swoim pięknem i blaskiem urody... - uśmiechnął się. - Nazywam się Farod Faraday, jestem jednym z kapłanów boga Talosa...Do usług...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kieczy
Ekspert



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Raczej Kraków.

PostWysłany: Wto 14:45, 21 Mar 2006    Temat postu:

- Phyy... będzie mnie jakiś byle Leśnik strofował, nie potrzebny mi twój żal, spływa po mnie jak woda.- prychnął Karastirr.- Szkoda mych słów, na takie barachło...
- Przyznaję, że i mnie szkoda Kythyliona... jako jedyny z tej bandy, był czegoś wart.- rzekł Karastirr do Sonji.- Będę prosił mą Panią, o łaskawe spojrzenie na niego na tamtym świecie.- dokończył Elf,najłagodniejszym tonem jaki udało mu się wykrzesać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasiurzyńska
Mistrz Gry



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KK

PostWysłany: Wto 14:51, 21 Mar 2006    Temat postu:

- Liia Amakiir ("Kwietny Klejnot"), zaklinaczka - Odezwała się z uśmiechem do Faroda - Witam i miło mi. Dziękuję bardzo, lecz z tymi usługami to przesada.
Mówiąc ostatnie słowa poczerwieniała nieco i nieznacznie odwróciła wzrok od kapłana. Na jej ustach pojawił się ledwo powstrzymywany śmiech, lecz w końcu to przezwyciężyła i nie roześmiała się głośno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Wto 15:24, 21 Mar 2006    Temat postu:

Gawron, stojący obok Lii uśmiechnął się cierpko na zaloty Faroda, a w jego oku można było dostrzec nutkę zazdrości. Nim Faraday zdążył cokolwiek odpowiedzieć, mężczyzna dosłownie stanął mu na drodze i bez wahania podał dłoń.
- Gawron. Fechtmistrz w służbie Lorda Tyra, pana na Panteonie - przedstawił się. Wyglądał tak jakim go zapamiętaliście przed laty. Ciepłe, brązowe i roześmiane oczy, szczupła sylwetka i niepoukładane kaskady szatynowych włosów. Wszystko obleczone jeszcze szczyptą roztargnienia i zniecierpliwienia. Pod tym względem Gawron przypominał dziecko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna -> Wojny Bogów - Trylogia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin