Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna Krucjata Morta i Anthaela
RPG w najczystszej postaci - sesje, opowiadania, dyskusje
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rewolta w Panteonie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna -> Wojny Bogów - Trylogia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ronin
Zaaw. user



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z przed komputera

PostWysłany: Pią 20:10, 24 Mar 2006    Temat postu:

Benorn zatrzymał się przez chwile spogladając na bezkresne czarne morze. Gdy się obrócił ujżał setki oczu wlepione w niego i czekające na jego słowa, krasnolud postanowił spełnić ich niewypowiedzianą prośbę.
-Bracia...... czekaliśmy na ten dzień wiele czasu, wreszcie nadażyła się okazja, stoimy przed dniem chwały. Dziś wy będziecie bohaterami, to dziś wy będziecie ważniejsi niż królowie, to właśnie wy będziecie tymi którzy niosą śmierć.-Krasnolud uniósł lekko topór i przeciągnął wzrokiem po formacjach -widze w niektórych oczach strach, wiedzcie, że Ja się nie boje!! W ich szeregach widze tylko śmiertelne istoty, które opuścili bogowie i przybyli do NAS. Tak więc walczcie, walczcie ku chwale srebrnych marchi!!- Benorn uniósł topór a w jego oddziałach podniosła się wrzawa i okrzyki bojowe. Krasnolud wiedział, że będą walczyć póki on się nie ugnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ronin dnia Pią 22:01, 24 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jemiel
Ekspert



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: to teraz mało istotne

PostWysłany: Pią 20:32, 24 Mar 2006    Temat postu:

Styre przechadzał się pośród swoich podwładnych dokonując ostatnich przeglądów i pokrzykując na leniących się zbójów. Pośród masy wszelkiego rodzaju bandziorów, złodzieji i morderców wyłoniła się twarz jednego z jego bardziej zaufanych sierżantów. Przerwał on właśnie okładanie kopniakami leżacego na ziemii niepokornego podwładnego i odwrócił się wyczekująco do pułkownika.
- Wszystko gotowe? - rzekł Fenix.
- Taaa, te nędzne łachudry wiedzą co mają robić - odparł mu poddowódca, nie siląc się na żołnierski ton, ani żadne inne wojenne ceregiele.
- A ich lojalność? - zadał kolejne pytanie Spyre, ale znał już odpowiedź. Drwiący uśmieszek podkomendnego był wystarczający. Obydwoje dobrze wiedzieli, że lojalność oprychów w walce kończy się tam, gdzie zaczyna się porażka.
- Ustaw szyk i czekaj na sygnał. Niedługo zaczynamy - sierżant skinął głową na znak zgody i poszedł wykonać rozkaz.

Zabójca, który dosłużył się rangi porucznika zajął miejsce w punkcie obserwacyjnym i rozmyślał nad taktyką w nadchodzącej bitwie. Plan był w założeniu prosty - z chwilą gdy magowie Czarnokija wyłonią się z portali i wspomogą ich zaklęciami ruszą do ataku. Zasadniczym założeniem było, o ile to możliwe, niespostrzeżone przeniknięcie do drugiej linii celem uśmiercenia magów. Dzięki zaklęciom niewidzialności to mogłoby być wykonalne. Jeżeli dostanie się wewnątrz szyków wroga będzie nieosiągalnym, koniecznym będzie znalezienie słabego punktu w skrzydle wroga i ataki zaczepne. I tylko zaczepne, w końcu jego piechota nie przeżyłaby zbyt długo w bezpośrednim szturmie. Ataki musiałyby następować naprzemiennie z oddziałami Sonji, aby utrzymać natarcie.

Tym jednak na co Fenix liczył najbardziej było sprowokowanie do walki i pościgu pancernej części prawego skrzydła. Gdyby udało się przyciągnąć ich uwagę i wciągnąć w pułapki rozmieszczone wcześniej w lasach, prawe skrzydło ległoby otworem i wcześniej pasywne oddziały Sonji mogłyby wbić się w środek natarcia wroga nie napotykając silnego oporu. Magowie i łucznicy byliby wtedy kompletnie zaskoczeni i bezbronni. Niestety, rozkład sił wroga pozostawał ciagle tajemnicą. Dlatego też ustalił ze swoimi poddowódcami odpowiednie sygnały do ataku, ucieczki i prób podkradnięcia się na pozycje wroga. Bo wszystko w tej bitwie było niewiadomą...

Jego rozmyślania przerwał fakt pojawienia się na horyzoncie czarnej masy wrogich żołnierzy. Oto chwila prawdy, na która wszyscy niecierpliwie czekali. Szmery, szepty i pomruki niezadowolenia przelały się przez pułk skrytobójców, kiedy żołnierze zauważali kolejne wyłaniające się z oddali oddziały. Teraz należało tylko spokojnie poczekać na odpowiedni moment...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jemiel dnia Pią 20:50, 24 Mar 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasiurzyńska
Mistrz Gry



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KK

PostWysłany: Pią 20:40, 24 Mar 2006    Temat postu:

- Panie i panowie! - Liia nie krzyczała, mówiła tylko głośno stojąc na prędce skombinowanej beczce - Panie i panowie, proszę o uwagę. Wiem że wielu z was ma wątpliwości po tym co widzicie - Wskazała na wrogie oddziały - Jednak nie zapominajcie o jednym. Nie ma takiej rzeczy której by nie dokonała czy pokonała magia i jest ona o wiele potężniejsza niż topory czy miecze. Jesteście podporą całej naszej armii i to od was zależy zwycięstwo!.

Będziemy osłaniać oddziały barbarzyńców tak długo jak się da a w dogodnej chwili idąc za mym przykładem walniemy w nich wszystkim co macie. To powinno dać niesamowity efekt i znaczne przetrzebienie wrogich oddziałów.

Nie umiem wyrazić jak szczęśliwa jestem mogąc walczyć u boku tak wspaniałych jak wy, tak potężnych i obdażonych mocą! Pokonamy wroga, zetrzemy go w pył i rozwiejemy wszelkie plugawstwo jakie ze sobą niesie!. Nie ma takiego stwora który nam się przeciwstawi!. Do boju!!.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Sob 9:55, 25 Mar 2006    Temat postu:

"Słowa! Słowa!!! Ciepłe rzeki mętnej wody! Słowa, słowa! Jeśli uwierzysz to się utopisz... Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać, jeśli go zeżre fałsz... unicestwi się sam..."
-coma-



Cały horyzont tonął w mroku. Nie było na nim miejca, które nie byłoby usłane czernią. Zenthilska piechota tworzyła swoistą taflę ciemnego oceanu, ponad nią sterczały potężne sylwetki dwóch dragonów, będącymi ogromnymi falami na powierzchni wody. Smoki musiały być zaiste imponujących rozmiarów skoro było je dokładnie widać z takiej odległości. Czarne jak smoła maszkary z potężnymi rogami i jeźdźcami na swych grzbietach. Najprawdopodobniej byli to magowie lub kapłani. Może nawet sam Chembryl?

Nieco na zachód od tego widoku, stacjonowało najbardziej dziwne i powykręcane wojsko, jakie kiedykolwiek udało wam się ujrzeć. Oddziały złożone całkowicie ze stworzeń, pochodzących z innych Planów maszerowały ramię w ramię, skrzydło w skrzydło, szpony w szpony... Wśród nich bystre oczy Styre'a dojrzały beholderów, baatezu, piekielne ogary, vroki, czy nawet oddział żywiołaków. Taka mieszanka z całą pewnością nie wróżyła niczego dobrego.

Z kolei po wschodniej stronie wrogiej armii maszerowały legiony nieumarłych istot pod wodzą kolosalnego, kościanego tytana Ujlesa. Sam fakt, iż tak potężna postać wcieliła się w szeregi Czarnej Sieci, świadczył o potędze organizacji. Do ozywionych trupów zaliczały się maszkary począwszy od zombie, a skończywszy na wampirach i mumiach.

Wśród totalnego chaosu spośród czarnej toni można było rozgraniczyć gigantyczne skrzydło kawalerii oraz armie dzikich humanoidów - orków, ogrów czy gnolii, w tym także niesamowity oddział olbrzymów, na których barkach umieszczone były katapulty i balisty. Z tymi monstrami nie będzie łatwo...

***

Jakis mały punkcik wypłynął z zbrojnej masy Zenthów, zbliżając się coraz to bardziej w stronę armii Przymierza. Był to samotny, czarny jeździec, gnający z niesamowitą prędkością. Do siodła przywiązany miał ogromy wór, który co jakiś czas kołysał się, uderzając beztrosko w bok wierzchowca. W połowie drogi, w miejscu, w którym zaraz spotkają się pierwsze oddziały, w tym miniaturowym świecie, gdzie mrówki budują skrupulatnie swe domy... Tam zatrzymał się czarny jeździec, rycząc coś w stronę trzonu wojsk Marchii.

Immanuel wskazał jakieś miejsce w oddali.
- Jadę - oznajmił, dostrzegając wrogiego gońca. Niespodziewanie zatrzymała go dłoń Gawrona.
- Pozwól - odezwał się cicho, po czym bez słowa popędził wierzchowca na spotkanie. Droga wydawała się być nieznośnie wręcz długa i nad wyraz kręta. Serce samuraja waliło jak oszalałe, wiedząc doskonale, że zbliża się to co nieuniknione... Gawron zatrzymał konia, ten zarżał.
- Say'e zwyrodnialcy! - powitał się donośnie. Zdawało się teraz, iż żadna z armii nie posiada głosu, było nienaturalnie cicho. Wszyscy wpatrzeni byli w dwóch, rozmawiająch.
- Mamy coś dla was, w dowód naszej rozpaczy nad losem tego pięknego kraju - rzekł czarny z szyderczym uśmiechem. Po chwili uniósł on wielki worek i rozplątał go, wysypując na podłoże głowy. Głowy najlepszych zwiadowców Marchii, naszych przyjaciół, ojców bezbronnych dzieci...
- Aaaaaargh!!! - ryknął Gawron, nie wytrzymując napięcia. Jego katana jeszcze nigdy nie sunęła tak błyskawicznie. Już nigdy nie będzie.

Głowa czarnego jeźdźca spadła dokładnie miedzy martwe twarze zwiadowców Przymierza...

***

Gawron pędził z powrotem niczym wicher. Nie zważał na słowa Wolrentine'a, nie słyszał nic.
- Niech będzie rozpoczętą największa bitwa naszych czasów!!! I niech krew będzie symbolem słabych, nie waszą! Mocni mają zwycięstwo! - krzyknął, a krzyk jego niósł się przez wszystkie uszy walczących. Istotnie był to początek czegoś wielkiego, ale i okropnego. Był to początek wojny.

Długo nic się nie działo. Długo wiał wiatr. Długo znosił ptaki na północ. Jeszcze długo giął drzewa nad głowami Styre'a i Sonji. Długo mierzwił włosy Faroda Faradaya. Aż wreszcie przestał wiać. Powietrze było teraz spokojne. Jednolite. Było drogą dla pocisków. Trudno było wyczuć kto pierwszy podniósł okrzyk...
- Ognia!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Sob 10:27, 25 Mar 2006    Temat postu:

- Stać ! - rozkazał Faraday. Jego oddział znajdował się dokładnie 50 metrów od legionów nieumarłych. Miał nadzieję, że Lady Yvenne spełni swoje zadanie.
- Będzie ciężko... - pomyślał, dostrzegając górującego nad resztą Ujlesa...
- Przygotować się ! - rozkazał tubalnym głosem. Kapłani zaczęli wypowiadać inkantacje. - Ognia !! - krzyknął, posyłając jako pierwszy promień "Piekącego światła" w kierunku nieumarłych. Po sekundzie dziesiątki promieni "Świętego porażenia" i "Piekącego światła" uderzyły we wrogie oddziały...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gadzik_2005 dnia Sob 18:51, 25 Mar 2006, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kieczy
Ekspert



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Raczej Kraków.

PostWysłany: Sob 12:39, 25 Mar 2006    Temat postu:

- Leć!- krzyknął Karastirr do Yraela.- Będziesz moimi oczami!- i Gargulec uniósł się posłusznie w powietrze, aby obserwować z góry poczynania wroga.

- Przygotować Promienie Osłabienia! Czekajcie aż znajdą się w zasięgu!- rozkazał Elf swoim Nekromantom.- Uderzymy w pierwsze szeregi, żeby trochę osłabić pierwszą atak! Pokażmy tym wykolejeńcom prawdziwą moc ciemności!... Spokój, spokój....teraz rzucać!- na rozkaz Karastirr'a Nekromanci wystrzelili w stronę nacierających oddziałów Promienie... sam Elf wykonał szereg gestów i na trzon napierających oddziałów spadło zaklęcie spowolnienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasiurzyńska
Mistrz Gry



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KK

PostWysłany: Sob 14:23, 25 Mar 2006    Temat postu:

- Na mój znak!! - Krzyknęła Liia - Zaklęcia ochronne dla piechoty!! - Po czym sama zaczęła wykonywać zawiłe gesty i wymawiać formułki. Oddział nieco nie kwapiących się zbytnio do walki czarodzieji i zaklinaczy ruszył za barbarzyńcami dając im magiczną ochronę i zapobiegając choć częściowo przed atakami wroga.
- Jak będziemy blisko to czas na fajerwerki - Pomyślała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ronin
Zaaw. user



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z przed komputera

PostWysłany: Sob 15:33, 25 Mar 2006    Temat postu:

Krasnolud uniósł topór w góre i skierował go w lewą stronę, w tym momencie oddziały Benorna ruszyły z odsieczą w kierunku rycerzy purpurowego smoka.
-Do boju towarzysze niech ci plugawcy utoną w morzu własnej krwi!!- Benorn ruszył na przedzie swych oddziałów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ronin dnia Nie 7:56, 26 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JJ
Zaaw. user



Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciemna strona księżyca

PostWysłany: Sob 23:00, 25 Mar 2006    Temat postu:

Sonja rozglądnęła się po wrogich oddziałach.
- Co za gówno - Odezwała się i kilku jej najbliższych ludzi uśmiechnęło się parszywie pod nosem. Jej oddział był ukryty i nieco podzielony w lesie zgodnie z wcześniejszym planem ustalonym ze Styrem.

- Przygotować łuki i kusze - Krzyknęła patrząc na wrogie oddziały. Czekała na ruch Fenixa i na pierwszą część jego planu, który był cwany i niebezpieczny, jednak mógł zdziałać wiele.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JJ dnia Nie 12:04, 26 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jemiel
Ekspert



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: to teraz mało istotne

PostWysłany: Nie 10:51, 26 Mar 2006    Temat postu:

Czas był już odpowiedni. Styre wyjąwszy z kieszeni przygotowany wczesniej drewniany gwizdek włożył go do ust i zagwizdał przeciągle. Szmery wśród oddziałów cichły jak w dalszej części lasu odpowiadały mu takie same gwizdy, dając złudne wrażenie roznoszącego się echa. To sierżanci przekazywali sygnał do ataku dalszym liniom zabójców.

Niewidzialna masa ruszyła na spotkanie biesom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Nie 18:19, 26 Mar 2006    Temat postu:

Widać było doskonale, iż Zenthowie nie zamierzali bawić się w zawiłe taktyki i zagrania. Ruszyli po prostu swą całą zbrojną masą na armię Przymierza. To wróżyło z jednej strony dobrze, z drugiej zaś źle. Dobrze dlatego, iż tyły wojsk Czarnej Sieci szybko opustoszeją. Będzie to dogodna szansa na atak zarówno Lorda Tyra jak i skrytobójców. Z drugiej jednak strony, Zenthowie stanowili naprawdę potężną nawałę i zatrzymanie ich na długo graniczyło z cudem. Z odrobiną szczęścia mogą zmieść Przymierze jednym szturmem...

Oddział Fenixa ruszył pod niewidzialną osłoną, pragnąć nieść śmierć. Skrytobójcy wyczekali chwilę tak, by połowa demonów przebiegła dalej, po czym zaatakowali, skacząc stworom na plecy oraz szyjąc elektrycznymi strzałami. Bezmyślne zenthilskie monstra nie miały pojęcia kto je zabija, nie widząc swych wrogów. Assasyni kąsali dotkliwie, kalecząc lub po prostu mordując demony. Do kłopotów doszło dopiero wtedy gdy do akcji wkroczyły inteligentne beholdery. Co gorsza znały się na magii, a także posiadały obłożony zaklęciami wzrok. Z łatwością zlokalizowały skrytych pod niewidzialnością zabójców. Po chwili wystrzeliły strumienie energii i pierwsi ze skrytobójców zaczęli najzwyczajniej w świecie smażyć się na oczach kompanów. Oddziały beholderów szyły energią z daleka, nie angażując się do walki wręcz. Fenix Styre syknął cicho, po czym napiął cięciwę i posłał w przestrzeń dwie elektryczne strzały. Obydwie wpiły się w oko pierwszego lepszego beholdera (-16pw), aktywując czar wyładowania łańcuchowego, które zmasakrowało małego diablika i dzikiego vroka. Ranny beholder został oślepiony i nie mógł już strzelać promieniami złej energii.

Sonja wciąż czekała na komendę Styre'a z lekkim niepokojem obserwując poczynania beholderów.

Gwyndion rzucił się na ziemię błyskawicznie, koziołkując na niej. Właśnie uniknął niechybnej śmierci od ognistej strzały. Te spadały na oddziały łuczników niby śmiercionośny deszcz, skutecznie trzebiąc ich szeregi. Gwyndion bez cienia paniki uniósł łuk i wypuścił dwie kolejne strzały.
- Trzydzieści metrów! Wiatr z zachodu! - wrzasnął, wycierając twarz z krwi, która wytrysnęła właśnie z tętnicy kolejnego łucznika Przymierza. Strzały Gwyndiona wpiły się w bark i płuco szarżującego jeźdźca (21/30 pw).
- Teraz!!! - ryknął elf, wbijając w ziemię sztandar. Setki strzał ponownie uniosły się w górę, spadając na kawalerię wroga.

W powietrzu uniósł się przeraźliwy wręcz hałas kiedy zderzyły się dwa konne oddziały. Uderzyły w siebie niczym fala w przybrzeżną skałę, zamiast wodą, plując krwią. Gawron podniósł bojowy okrzyk i powziął dwa pierwsze, mordercze cięcia kataną. Jego przeciwnik odziany w czarną zbroję został wyrzucony z wierzchowca ciosami w ramię i czoło (17/30 pw). Z siłą gromu samuraj wpadł w drugą linię wroga, będąc chwilowo w gorszej pozycji. Gawron jednak całą swą zręcznością wykonał zawiłą serię uników, która pozwoliła mu obyć się bez obrażeń (81/81 pw)

Podobnie jak z Gawronem, rzecz miała się z Immanuelem. Wojownik zamachnął się swym potężnym mieczem na pierwszą linię wroga, bezbłędnie otwierając przeciwnikowi klatkę piersiową (23/30 pw). Dokładnie tak jak Gawron, Wolrentine wbił się klinem w drugą linię kawalerii Zenthów, także unikając ciosów. Tylko jedno ostrze delikatnie musnęło go w udo (91/92 pw)

Drake pognał swojego konia, wymawiając przy tym inkantację Ognistego Uderzenia. Ogromny słup boskiej mocy i ognia o średnicy trzech metrów spadł z nieba wprost na nadciągające dwa wampiry i szkieletowego rycerza. Dwóch nieumarłych padło roztopionych przez energię, został jeden prawie już zdegenerowany (zostało 3 pw). Kapłani Drake'a użyli zaklęć o podobnym zastosowaniu dotkliwie trzebiąc ożywione oddziały wroga. Te jednak odpłaciły się sowicie strzałami oraz osłabiającymi zaklęciami. Jedno z nich doszło Drake'a obniżając jego siłę (-2pkt). Aasimar nie zdążył także uniknął topora czaszkowego czempiona, otrzymując cięcie w łydkę (-5 pw)

Farod Faraday krzyknął coś w niezrozumiałym języku i wystrzelił swe ramię do przodu. Z wyciągniętego palca wyfrunęło z furkotem Piekące Swiatło. Te wręcz zmiotło z powierzchni ziemi mumię, która miała właśnie zamiar zaatakować. Promienie kapłanów Talosa dotkliwie poraziły wrogie linie, wdzierając się w nie jak nóż w chleb. Niestety głównodowodzącym Faradayem zainteresował się generał Ujles, który rozgniatał właśnie kolejnego talonitę na krwawą miazgę. Kościany kolos warknął, po czym rozpoczął szarżę w kierunku Faroda, powodując małe trzęsienie ziemi. Potężna włócznia była już niebezpiecznie blisko kapłana...

Karastirr z zadowoleniem spowolnił pierwsze linie wrogiej piechoty. Jego nekromanci zaś osłabili oddziały Zenthów promieniami osłabienia.

Zadanie Lii przebiegało na razie bez żadnych utrudnień. Skoncentrowana utrzymywała ochronną powłokę nad Wulgarem i jego ludźmi. Właśnie w tym samym momencie uderzyły w nich pierwsze linie nieumarłych.

Benorn wpadł między demony wraz ze swym bojowym klanem. Od zaraz zabłysnęły topory, tnąc kończyny stworów. Benorn zakręcił młynka swym śmiercionośnym rębajłem, po czym rzucił się na pierzastego vroka. Skoczył na niego obiema nogami, po czym rozszczepił jego czaszkę na pół, chlapiąc własną twarz ohydnym mózgiem demona. Ten padł bez życia, charcząc dziwnie. Krasnolud warknął jednak kiedy szpon bateezu podniósł go nad ziemię i wyrzucił z potworną siłą w środek demonicznej zawieruchy (-4 pw)

Gargulec Karastirra uniósł się nad ziemię na swych błoniastych skrzydłach, doglądając pola bitwy. Oto co ujrzał:

Oddziały demonów wyraźnie już słabną, gdyż zostają atakowane przez klan Benorna, ryczerzy Cormyru oraz przez skrytobócjów Styre'a. Istoty są jednak ciągle w sile i skutecznie posuwają się coraz dalej.
Kawalerie walczą w zwarciu i póki co nie widać zbytniej różnicy jeśli chodzi o ich liczebność. Konnica Zenthów została jedynie znacznie zredukowana poprzez łuczników Gwyniona. Zaraz za kawalerią jednak kroczy piechota...
Nieumarłych jest cały legion, a stracili oni dopiero dwie linie za sprawą Drake'a i Faradaya. Połowa z ożywieńców natarła na barbarzynców Wulfgara.
Dzikie humanoidy trzymają się póki co z tyłu, nie atakując nikogo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Nie 18:54, 26 Mar 2006    Temat postu:

Faraday z niezadowoleniem przyjął fakt, iż generał Uljes zmierza ku niemu.
- Trzy ostatnie rzędy atakują tytana "Piekącym światłem", pozostali atakują "Piękącym światłem" i "Świętym porażeniem" w legiony nieumarłych. - rozkazał Farod z kwaśną miną.
- A to prezent odemnie, Uljesie... - mruknął, posyłając w kierunku nadciągającego generała "Ogniste uderzenie".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gadzik_2005 dnia Pon 14:37, 27 Mar 2006, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ronin
Zaaw. user



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z przed komputera

PostWysłany: Nie 19:11, 26 Mar 2006    Temat postu:

Benorn powstał w jednej chwili wrzeszcząc
-Krasnoludzcy obrońcy pokażcie naco was stać- sam stanął w miejscu i począł wywijać mordercze młynki i cięcia swoim toporem (postawa obronna)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ronin dnia Nie 21:40, 26 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kieczy
Ekspert



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Raczej Kraków.

PostWysłany: Nie 19:33, 26 Mar 2006    Temat postu:

- Przestraszyć dalsze szeregi (Powodowanie strachu)! Musimy wprowadzić mały zamęt w tej kupie plugastwa!- krzyknął Karastirr do Nekromantów. Sam zaś wypowiedział słowa zaklęcia i w środek napierających wojsk pomknęła Kula Ognia. Czarodziej wycelował ją w dalsze szeregi wrogiej armii, tak, aby nie zranić wojsk sojuszniczych.
- Śmierć!!!- wykrzyknął Karastirr w momencie gdy kula osiągnęła swój cel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jemiel
Ekspert



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: to teraz mało istotne

PostWysłany: Nie 19:49, 26 Mar 2006    Temat postu:

Zgodnie z przewidywaniami pierwsze natarcie w chwilę po ataku zaczęło się załamywać.
- Wycofujemy się! Sygnał do odwrotu! - krzyczał do walczącego niedaleko sierżanta i wypuścił strzałę w kierunku beholdera. Gdy zaczął biec w kierunku lasu usłyszał głośny huk. Na niebie zajaśniała kolorwa wstęga gazów, gdy flara wystrzelona przez podwładnego pofrunęła po nieboskłonie, nakazując oddziałowi odwrót. Wtedy skrytobójcy odwrócili się plecami do wrogów i zaczęli uciekać bezkszałtną masą, na łeb i szyję na wcześniej ustalone pozycje. Styre miał się właśnie przekonać czy jego plan się powiedzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna -> Wojny Bogów - Trylogia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin