Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna Krucjata Morta i Anthaela
RPG w najczystszej postaci - sesje, opowiadania, dyskusje
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rewolta w Panteonie - samotne ścieżki
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna -> Wojny Bogów - Trylogia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Śro 18:11, 22 Mar 2006    Temat postu: Rewolta w Panteonie - samotne ścieżki

"Ci którzy odeszli są niczym, co nadejdzie..."

Liię zmógł w końcu sen. Płomień ogniska, w które wpatrywała się usilnie, ukoił w końcu jej skołatane nerwy i pomógł ukołysać do snu. Po niecałej godzinie niezbyt żywej wymiany słów pomiędzy Gawronem i kompanami, Liia zasnęła kamiennym snem. Oddychała miarowo, a wyglądała nad wyraz pięknie. Miała jednak sen...potworny sen, który wyrył w jej głowie sporą szramę...

Liia stała na tafli lodu. Tafla owa nie była jednak śliska tak jak mogłoby się to wydawać. Było to solidne podłoże. Nad głową elfki rozpościerał się wrzechświat, tak bliski, że niemal na wyciągnięcie ręki. Wokół panowała mlecznobiała mgła, przez którą nie było widać nic. Liia stała długo oniemiała pięknem gwieździstego nieba, podksoczyła jednak przerażona kiedy usłyszała odgłos stawianych kroków. Były one donośne i przypominały raczej stukot. Zaklinaczka zaczęła się rozglądać, niczego jednak nie dojrzała. Po chwili ktoś chwycił ją za ramię, a ta omal nie zemdlała...

Usypiający już Gawron zdumiał się, wyczuwając nagłe targnięcie się Lii.

...Kiedy odwróciła twarz ujrzała przed sobą wielkiego na dwa metry mężczyznę w czarnej, kolczastej zbroi i z wyciągniętą w górę pięścią. Wydobywał się z niej syk i zielony dym. Mężczyzna zdawał się nie mieć twarzy.
- Ci, którzy odeszli są niczym, co nadejdzie - odezwał się grobowym głosem obcy, po czym pstryknął palcami. Niespodziewanie obok Lii pojawił się jakiś skrzydlaty twór. Nie wiedziała co to ani kto to, czytała jednak o takich stworzeniach w księgach. Zwały się kir-lananami. Ten konkretny oczy miał zamknięte, a w dłoni trzymał czaszkowe berło.
- Widzisz? - spytał czarny rycerz, po czym otwarł zaciśniętą pięść i zmiótł kir-lanana na części pierwsze zielonym promieniem. Po skrzydlatym stworze zostały tylko wnętrzności.
- To był Mordred. A teraz - oznajmił, po czym pstryknął ponownie. Tym razem u boku Lii stanął "uśpiony" powietrzny genasi, którego ta rozpoznała. Czarny rycerz powtórzył czynność z zielonym promieniem, rozszarpując postać na strzępy.
- A to był Manuel 'Pył' Scorreze. Teraz jednak - kontynuował, stwarzając kolejną iluzję. Tym razem był to przystojny mężczyzna z dwoma ostrzami w dłoniach. Wyglądał na bardzo przygnębionego. Obcy rozszczepił jego ciało zielonym blaskiem...
- Dzielny Lotar - szepnął cicho, po czym wyjął coś zza pleców. Było to ku przerażeniu Lii ciało małej dziewczynki. Czarny przybysz miotnął zwłoki pod nogi zaklinaczki. Dziewczynka miała otwartą klatkę piersiową, tak jakby coś niedawno stamtąd wyszło.
- A to jest Kyria, zwiastun mojego przyjścia! - ryknął zwyrodnialec i wszystko nagle zawirowało. Liia otrzymała na sekundę dar widzenia oczyma dziewczynki. Zauważyła jedno. Za zaklinaczką ktoś stał. Stała jakaś kobieta. Liia odczytała z jej ust trzy słowa : "Oddajcie moje dziecko"...


Liia obudziła się z krzykiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasiurzyńska
Mistrz Gry



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KK

PostWysłany: Śro 19:45, 22 Mar 2006    Temat postu:

Liia obudziła się zlana potem i z bolącym sercem za które się trzymała. Przez chwilę nie wiedziała gdzie jest, a z jej oczu płynęły łzy.To co widziała w tym koszmarze było najstraszniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek zobaczyła w swym młodym życiu, czy to na jawie, czy we śnie.
Zapłakała cicho chowając twarz w dłoniach po czym skuliła się na łóżku podciągając nogi wysoko pod brodę. Nie potrafiła wyjaśnić co się z nią działo ani co to był za koszmar. Nie zasnęła już do rana, leżąc i lekko się trzęsąc na całym ciele... .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Śro 19:50, 22 Mar 2006    Temat postu:

Gawron z niepokojem obserwował, miotającą się Liię i przypatrywał się jej przez całą noc. Zdecydował jednak nie pytać się o nic, ani nic nie czynić. Miał złe przeczucia. Coś niejasnego wisiało w powietrzu. Na obóz spadła mgła barwy mleka...

Koniec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Wto 13:31, 28 Mar 2006    Temat postu:

Udręka Kythyliona cz.I

- No dalejże! Pokaż nam co nowego umie nasz pies! - grzotnął tubalnym głosem otyły diabeł rozłożony wygodnie na wielkim muchomorze. Z uwagą obserwował on sceny rozgrywające się na deskach jego swoistego "teatru", a motyw niejakiego Kythyliona nad wyraz przypadł mu do gustu. Salaveshian Płomiennooki gustował w tak okrutnych i bezlitosnych gierkach. Podwładny diabła, postawny baatezu Trakh uniósł wycieńczonego Kythyliona nad głowę swoimi szczypcami, po czym potrząsnął nim nieco, po raz kolejny rozprowadzając po ciele tieflinga okropną truciznę, która pobudzała transformację. Kythylion mógł jedynie bezwładnie patrzeć jak własne ciało rozrywane jest przez rogate wypustki i skrzydła. Mógł tylko wspominać sobie ukochane oblicze Sonji i córeczki. Zgadywać co teraz robią, czy w ogóle żyją... Właśnie ta niewiedza najbardziej bolała.
- Żryj co ci dam!!! Nie opieraj się! - ryknął Trakh, kiedy wyczuł delikatny opór ze strony tieflinga.



Po chwili jednak Kythylion nie mógł się już dłużej zapierać i ku uciesze demonicznej gawiedzi zaczął transformować się w ognistą bestię. Stał się teraz dwumetrowym tworem płomieni, który pragnął zabijać. Jak zwykle kończyło się na walce z niezwyciężonym Trakh'iem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Wto 13:57, 28 Mar 2006    Temat postu:

Kythylion z dozą wściekłości i przerażenia spoglądał na własną transformację.
- Sonja, moja Najdroższa...Kyria, córeczko... - pomyślał, spoglądając z przeogromnym bólem na wynik przemiany. Zmienił się w ponad dwumetrową, potężną bestię...Bestię o wielkiej rządzy krwi...
- Ty tłusty gnoju !! - ryknął w stronę przywódcy demonów, po czym rzucił się na pierwszą lepszą istotę, która napatoczyła się pod jego pazury.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Wto 17:51, 28 Mar 2006    Temat postu:

Ową pierwszą istotą był jak zawsze Trakh i to on ze spokojem przyjął pierwszy cios szponiastej łapy, zbijając ją własną z całej siły. Wtedy właśnie zaatakował dodatkową parą rąk, chwytając ręce odmienionego Kythyliona w nadgarstkach. Swymi potężnymi ramionami przytyrzymywał je w górze, zaś mniejszymi, nasączonymi trucizną okładał bestię po torsie. Kythyliona jak zawsze zgubiła niepochamowana dzikość i przewidywalność ruchów. Teraz Trakh miał go w kropce.

- Stać! Stać, stać, stać!!! Co u licha?! Cóż to jest, że muszę oglądać wciąż to samo?! - wrzeszczał Salaveshian ze swojego dziwacznego tronu - Trakh'u. Wprowadź tu kogoś na jego poziomie - prychnął pogardliwie, po czym uśmiechnął się obleśnie - Chcę widzieć rzeź...

Baatezu grzmotnął więc Kythyliona ogonem z całej siły tak by ten oniemiał na chwilę, po czym rozkazał gestami wprowadzić "gladiatora". Po chwili dwa pomniejsze diabły wprowadziły całkowicie owiniętego bandażami stwora z pokaźnymi skrzydłami. Nie było widać twarzy monstra, ani jego ciała, wszystko przesłaniały przesiąknięte krwią bandaże. Gwardziści zamknęli wyjścia, po czym umknęli w bezpieczne miejce podobnie jak i Trakh. Obandażowany twór upadł na kolana, oddychając głeboko. Kythylion nie mógł przezwyciężyć głodu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Wto 18:18, 28 Mar 2006    Temat postu:

Kythylion znalazł się w morlanej kropce. Z jednej strony żal mu było stwora, który znajdował się w prawie takie samej sytuacji co on. Z drugiej zaś, głód nękający Kythyliona był nie do opanowania...I ciągle narastał...Natura bestii odezwała się w nim z przeogromną siłą...
- Walcz...Broń się...Uciekaj... - szeptał, zbliżając się do stwora. Nagle oczy "tieflinga" przybrały kolor wściekłej czerwieni...Uczucie głodu stało się dla niego najgorszą męczarnią...Z wściekłym rykiem skoczył ku tej dziwnej istocie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Czw 13:12, 30 Mar 2006    Temat postu:

Obandażowany twór podjął wprawdzie rozpaczliwą próbę wzniesienia sie w powietrze, niemniej związane skrzydła skutecznie uniemożliwiły mu to zadanie. Po chwili padł pierwszy cios szponiastej łapy, który wyrzucił stwora w powietrze. Ten przekoziołkował w locie i grzmotnął z jęknięciem o ziemię. Kiedy Kythylion rozpoczął kolejną szarżę na bezbronnego, temu udało się w końcu wysunąć szpony na dłoniach. Zdołał rozerwać bandaże na twarzy i spojrzeć na swego przeciwnika. Spojrzenia spotkały się, nad wyraz zdumione, ale i przerażone. "Gladiatorem" był Mordred...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Czw 14:11, 30 Mar 2006    Temat postu:

Kythylion z niebotycznym zdziwieniem i dozą lekkiego przerażenia wpatrywał się w stwora...
- Mordred ?! Ty żyjesz ?! Co ty tutaj robisz ?! - "tiefling" całkowicie zapomniał o swoim głodzie. - Myślałem, że ty zginąłeś w podziemiach...Pięć lat temu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Czw 17:21, 30 Mar 2006    Temat postu:

Mordred zdawał się odzyskać siły, lecz chwilę później rzucił się na bestię z ogromną agresją.
- Cicho głupcze! - syknął Kythylionowi do ucha kiedy obydwaj przywarli do siebie szponami - Improwizuj jak możesz - warknął jeszcze, po czym rzucił się na ziemie z udawanym bólem. Czarty ryczały dziko z rozkoszy oglądania pojedynku. Kir-lanan był wyraźnie słaby i musiał całkowicie zaufać Kythylionowi oraz... jego silnej woli...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Czw 17:39, 30 Mar 2006    Temat postu:

- Ty i te twoje pomysły... - mruknął Kythylion, jednak starał się udawać najlepiej jak tylko umiał. Sonja i Kyria były idealną motywacją, aby powstrzymać rządzę głodu trawiącą tieflinga.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Czw 17:53, 30 Mar 2006    Temat postu:

Mordred uchylił się od kolejnego udawanego ciosu, po czym z całej siły poświęcając się nabił swe ciało na szpon Kythyliona. Zrobił to tak by nie przebić żadnych ważnych organów, co nie zmienia faktu iż ból był okrutny. Zanim kir-lanan zamknął powieki by zasymulować utratę przytomności, puścił oko do tieflinga. Po chwili grzmotnął o ziemię bezwładnie. Podniosły się wiwaty, które były w wydaniu demonów zwyczajnymi wrzaskami i rykami, po czym Kythtylion wyczuł, iż wraca do normalnego ciała. Natychmiast osłabnął i padł na kolana, zaciskając zęby. Tiefling zemdlał wyczerpany, tym razem nie udając...

***

Kap...kap...kap... Kythylion otworzył prawe oko, po czym natychmiast je zamknął, wyczuwając uderzenie kropli. Ból zmalał nieco, choć był stale wyczuwalny jak zawsze w stanie po transformacji. Kończyny stawały się nienaturalnie rozciągnięte, kości w nich maksymalnie wygięte. Ktoś chwycił tieflinga za ramię, podnosząc na klęczki.


Mordred

Diablę ujrzał surowo ciosaną twarz Mordreda, mając niezwykły mętlik w głowie. Czyżby już widywał trupy? Czyżby był na tyle wyczerpany psychicznie?
- Sah'yo Kythylionie - powitał się kir-lanan z cieniem uśmiechu. Była w nim nadzieja... Dopiero teraz tiefling zauważył, iż oblicze Mordreda zmieniło się od czasu kiedy po raz ostatni widzieli się pięć lat temu. Było nieco bardziej ludzkie, nie przypominało już wilczych rysów potwora. Tylko czerwone oczy, chytry uśmiech oraz skrzydła zapewniały o tożsamości kir-lanana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Czw 21:22, 30 Mar 2006    Temat postu:

- Witaj... - mruknął Kythylion. Każdy ruch sprawiał mu niebotyczny ból, powodując lekkie oszłomienie. - Zmieniłeś się... - dodał. Nagle w sercu tieflinga ożyła nadzieja, jednak jakże płonna i nierealna...
- Może...Może spotkałeś się z Sonją...Widziałeś ją... - spytał, łudząc się że takie spotkanie było możliwe. - Mamy córeczkę...Na imię ma Kyria, ma pięć lat...No powiedz coś wreszcie ! - krzyknął


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Mort
Mistrz Gry



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostroróg Tower

PostWysłany: Pią 8:25, 31 Mar 2006    Temat postu:

Mordred potrząsnął nieco Kythylionem.
- Uspokój się w końcu! Siedzimy w tym gównie razem i nie powinniśmy dawać się ponosić emocjom. Nic niestety nie wiem o Sonji ani tym bardziej o twojej małej. Ja... - podjął zmieszany kir-lanan, nie potrafiąc użyć odpowiedniego słowa - ja nie mam życia. Na Torilu jestem zwyczajnie martwy. Mogę żyć tylko na tym planie, moja dusza jest tu uwięziona. Stąd ta zmiana mojego wyglądu. Kiedy pięć lat temu - głos Mordreda stał się nagle bardziej gniewny - Co tu kryć? Kiedy pięć lat temu zostawiliście mnie w lochu, moja dusza odeszła na połacie Śmierci. Zdołałem stamtąd uciec przy pomocy Lotara, ale... to już inna, dłuższa i nie na tą chwilę, historia - zakończył, rozglądając się po pieczarze. Była to zwykła, niewolnicza jaskinia, w której demony trzymały swych więźniów. Jedyne wyjście znajdowało się za potężnymi kratami, których pilnowały czarty. Mordred westchnął tylko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gadzik_2005
Zawodowy Rewolucjonista



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Lewego Konga

PostWysłany: Pią 8:36, 31 Mar 2006    Temat postu:

Kythylion usiadł zrezygnowany w jakimś kącie jaskini.
- Masz pomysł jak sie stąd wydostać ? - mruknął. Pytanie było absurdalne, ale w chwili obecnej tylko to przychodziło tieflingowi na myśl.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Krucjata Morta i Anthaela Strona Główna -> Wojny Bogów - Trylogia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin